Czy reforma podatkowa pogrąży budżet USA?

  • Data publikacji: 10.05.2018, 17:52

Wielki sukces prezydenta USA - sztandarowa reforma podatkowa - może mieć opłakane skutki dla amerykańskiego budżetu. Statystyczny John Smith dźwiga na swoich barkach już prawie 65 tysięcy dolarów państwowego długu. Skumulowana wartość przekroczyła niedawno 21 bilionów dolarów.

 

Słynna reforma podatkowa, która weszła w życie pod koniec 2017 roku, obniża podatek korporacyjny z 35% do 20%. Do 2025 roku potrwa także czasowa redukcja dochodowych podatków indywidualnych. Rozpatrując te fakty bez żadnych informacji o ogólnym stanie państwa, ruchy te wydają się rozsądne, zarówno w sensie ekonomicznym, jak i politycznym. No właśnie, wydają się…

 

Nieco historii

 

Zadłużenie USA ma tak długą historię, jak… same Stany Zjednoczone. Od 1790 roku do wybuchu I wojny światowej zanotowano dwa okresy wzmożonego zapożyczania się przez rząd federalny. Tuż po roku 1790, dług USA sięgał 75 milionów dolarów, co stanowiło ok. 30% ówczesnego PKB. Udało się go spłacić, dzięki wprowadzeniu podatków. Nie obyło się bez fali protestów, jednak finalnie dług został prawie całkowicie spłacony w 1835 roku. Następny skokowy wzrost był skutkiem wojny domowej. W 1866 roku było to już ponad 2,5 miliarda dolarów do spłacenia z państwowej kasy. Dobra koniunktura gospodarcza pozwoliła spłacać i te zobowiązania. W 1910 roku USA praktycznie znów pozbyły się całego ciężaru długu.

Wielka Wojna

Niedługo potem nastała I wojna światowa, potrzeby były duże, więc Wujek Sam pożyczył prawie 25 miliardów dolarów, co stanowiło 33% ówczesnego PKB. Spłacić udało się jedynie jedną trzecią, zanim nastał rok 1930. Wielka Depresja spowodowała mniejsze wpływy do budżetu. Tylko w latach 1930-39 zadłużenie wzrosło o 150% i padł nowy rekord ­– 44% długu w stosunku do PKB. W czasie II wojny światowej, zadłużenie sięgnęło 113% PKB. Powojenny wzrost gospodarczy pozwolił obniżyć ten wskaźnik do 24% w 1974 roku.

 

Reagan, Bush, Obama

 

O ile Stany Zjednoczone swoje poprzednie zobowiązania były w stanie spłacać, chociaż częściowo, to od prezydentury Ronalda Reagana, na każdy kryzys reagowano cięciami podatkowymi. W sierpniu 1981 roku Reagan podpisał ustawę znacznie obniżającą podatki dla Amerykanów. Ubytek w kasie państwa trzeba było czymś zastąpić, dlatego zwiększono zadłużenie, żeby skompensować straty. Decyzje o redukcji rządowych wydatków miałyby niepożądane skutki polityczne, więc bezpieczniej było po prostu pożyczyć, tym bardziej, że Bank Rezerwy Federalnej chętnie dodrukowywał kolejne miliardy dolarów. Po pęknięciu bańki internetowej, ówczesny prezydent George W. Bush, podpisał kolejne obniżki podatków. Wydatki rządowe w tym czasie wzrosły. Stymulację wzrostu Amerykanie odczuli jedynie w 2004 roku, kiedy PKB rosło w tempie 3,8%. Prezydent Obama przedłużył cięcia Busha w 2010 roku, a w 2012 ustanowił je bezterminowymi. Było to częścią pakietu stymulującego po kryzysie w 2008 roku. Dzięki niemu dodrukowywano wtedy, czyli de facto zadłużano się, na ponad BILION dolarów rocznie. Rezerwa Federalna obniżyła stopy procentowe praktycznie do zera, przez co krótkookresowo sytuacja wyglądała całkiem dobrze. Nikt nie myślał, co będzie, gdy Rezerwa zacznie podnosić stopy. Z tą sytuacją, powoli, mamy do czynienia dzisiaj. Przez kryzysem w 2001 roku stopy procentowe były na poziomach powyżej 6%. W 2007 roku, powyżej 5%. Obniżki były reakcją na kryzys, gospodarka szybciej mogła nabrać rozpędu. Dzisiaj kolejne podwyżki ponad poziom 1,8% spędzają sen z powiek Amerykanów, którzy mogą stracić z dnia na dzień kredytowane domy i samochody, bo raty okażą się niemożliwe do spłaty. Problemy rządu też mogą okazać się gigantyczne. Zadłużenie jest największe w historii, już teraz roczne odsetki pożerają prawię równowartość połowy wydatków na armię. A przy wyższych stopach procentowych sytuacją jeszcze się pogorszy. 

 

Historia pokazuje, że każde cięcia podatkowe w USA, choć pobudzały chwilowo gospodarkę, prowadziły do wzrostu zadłużenia. Sama idea cięć nie wydaję się być zła, jeśli jednak państwo po cięciach chce redystrybuować taką samą ilość pieniędzy, nie mając tych pieniędzy, to cięcia są tak de facto zadłużaniem się. Jak widać, amerykańskim politykom brakuje odwagi do powiedzenia obywatelom wprost: więcej pieniędzy w waszych kieszeniach to mniej pieniędzy w budżecie. Żadnych cięć prezydent Trump nie zapowiada.